Jako że na ogół chodzimy po jaskiniach tylko we dwójkę, w końcu zdecydowaliśmy się,
że warto dokształcić się z zakresu autoratownictwa.
Zapisaliśmy się więc na dwudniowy kurs organizowany corocznie przez Polski Związek Alpinizmu; w tym roku - na górze Birów.
Przy okazji można poznać fajnych ludzi ze środowiska
jak i bardziej intensywnie poćwiczyć różne techniki linowe i obsługę sprzętu.
Co więcej, okazuje się, że ćwiczenia, które robiliśmy na
kursie jaskiniowym
i nie za bardzo nam wtedy wychodziły,
teraz okazywały się znacznie łatwiejsze. Można się więc przekonać,
że jednak te techniki działają i to wcale nie tak źle.
Np. mimo, że z drobnymi problemami, udało się Marci odblokować mojego krola (przy różnicy wag jakieś 17 do 11).
I nawet tą razą, po dwóch dniach, nie byłem tak strasznie poobcierany i obolały jak po kilku godzinach na kursie... :-)
W sumie przez te dwa dni przetrenowaliśmy co następuje:
- Zwózka poszkodowanego wiszącego w przyrządach do zjazdu:
- Zwózka poszkodowanego wiszącego w przyrządach do wychodzenia:
- metodą croll w croll (metodą kołyski)
- metodą przeciwwagi
- Dojście do poszkodowanego od góry po tej samej linie
- Dojazd do poszkodowanego na drugiej linie
- Pokonywanie przepinki z ofiarą
- Pokonywanie z ofiarą węzła na linie
- Pokonywanie odciągu z ofiarą
- Wyciąganie poszkodowanego, który wjechał w ucho przepinki
- Pokonywanie trawersu z ofiarą
- Pokonywanie tyrolki z ofiarą
- Transport poszkodowanego w górę
- i pewnie kilka innych patentów, których już jednak nie pamiętam (znaczy, trzeba iść jeszcze raz za jakiś czas).
Część ćwiczeń robiona była zarówno w swobodnym zwisie jak i tuż przy ścianie.
Ogólnie polecam ten kurs wszystkim chodzącym po jaskiniach linowych.
Nawet jeżeli się nie przyda (miejmy nadzieję), to są to znakomite ćwiczenia obsługi przyrządów.