Nasza druga wycieczka do Wielkiej Brytanii;
poprzednio spędziliśmy kilka dni w Mendip,
teraz postanowiliśmy zwiedzić Devon, Południową Walię i Yorkshire Dales.
Rzecz jasna, chcieliśmy czas spędzić głównie na jaskiniowaniu.
Niestety, ze względu na odniesioną kontuzję w Walii,
grotołażenie musieliśmy ograniczyć tylko do tego regionu (i tylko do trzech wyjść).
Studnie w Yorkshire będą musiały na nas jeszcze zaczekać...
W Południowej Walii zatrzymaliśmy się w chatce South Wales Caving Club.
Chatka to chyba trochę mało powiedziane - jest to z 5 czy 6 szeregówek
przerobionych na siedzibę klubu; dość powiedzieć, że w czasie zjazdów rocznych,
gdy zjawia się 100+ ludzi, wszyscy znajdują tam miejsce. Dwie kuchnie, sale kominkowe,
biblioteka, prysznice i sanitariaty, masa sypialni, pomieszczenia na sprzęt i do czyszczenia sprzętu, etc.
No i położona wśród pagórków Południowej Walii w odległości przyjemnego, pół godzinnego spaceru
do dwóch głównych otworów "ich" jaskini - Ogof Ffynnon Ddu.
(Dojście do trzeciego, środkowego otworu, zajmuje jakieś niecałe 5 minut...)
W tym miejscu należą się serdecznie podziękowania Les, która okazała nam gościnność oraz grotołazom,
którzy poświęcili swój czas wędrując z nami po swoim królestwie.
Następnie udaliśmy się do Yorkshire Dales, gdzie nocowaliśmy w chatce
Red Rose Cave & Pothole Club.
Chatka nieco mniejsza, choć chyba bardziej przytulna.
I także położona rewelacyjnie - rzut beretem do kilku pobliskich jaskiń,
niewiele dalej do najdłuższej jaskini Wielkiej Brytanii -
Lancaster-Ease Gill Cave System.
Fajnie mieć tak jaskinie tuż pod bokiem;
choć czuję teraz mniejszą wenę do podchodzenia do dziur w Tatrach,
nie mówiąc już o wyciągnięciu tam Żony... :-)
Akcje:
Szczegóły:
Jeszcze przed wycieczką do Walii i dalej, Marcia zwiedziła jaskinkę w Torquay (Devon).
Jeszcze przed wycieczką do Walii i dalej, Marcia zwiedziła jaskinkę w Torquay (Devon).
Kent's Cavern (Devon)
[MUT] Kent's Cavern w Torquay
[MUT] Kent's Cavern w Torquay
[MUT]
[MUT]
[MUT]
[MUT]
Góra
Na pierwszą akcję udaliśmy się na Czarną Górę (Black Mountain)
do jaskini Llygad Llwchwr (dużo spółgłosek, ale wychodzi na to, że 'w' wymawia się jak 'u', czy 'o', czy coś w okolicy).
Długość: 1.6km, deniwelacja nieznaczna.
Wejście znajduje się kilkaset metrów od drogi "polnej"
(tzn. idącej przez pole, ale równej, wyasfaltowanej, może trochę wąskiej)
przecinającej Czarną Górę. Wystarczy iść publiczną ścieżką - nie da się nie zauważyć jaskini.
Przed wejściem znajdują się znaki ostrzegawcze przypominające, że się jaskiniuje na własną odpowiedzialność.
Brzmią trochę groźnie, ale nie ma się co nimi przejmować - chodzi głównie o to,
aby właściciel terenu nie mógł być pociągnięty do odpowiedzialności za ewentualne wypadki.
Wejście do dziury znajduje się kilka metrów nad poziomem wody, na lewo od wywierzyska.
Dosyć ciasny otwór, do którego dojście jest w miarę proste (choć po bardzo wyślizganych kamieniach),
ale wyjście z niego średnio przyjemne (głową do przodu raczej nie idzie,
przy nogach do przodu nie widać zupełnie, gdzie należy stawiać stopy;
poręczówka okazała się więc dosyć przydatna).
Sama jaskinia składa się z głównego korytarza i kilku bocznych,
prowadzących do czterech sal rzecznych (river chambers).
Przez wszystkie przepływa strumień uchodzący w wywierzysku; prąd wygląda na dosyć silny.
Między salami można przejść głównym, suchym korytarzem;
dołem trzeba byłoby nurkować - sale połączone są syfonami.
W sali drugiej i trzeciej można zjechać kilka metrów do strumienia.
Nie mieliśmy jednak ze sobą szpeju, więc tam obejrzeliśmy rzekę tylko z góry.
W sali pierwszej i czwartej można zejść do wody i co prawda mieliśmy ze sobą ponton,
ale nie znając prądów, koniec końców zdecydowaliśmy się z niego nie skorzystać.
Ogólnie bardzo fajna, relaksująca dziura + miły spacer po okolicznych wzgórzach.
Na pierwszą akcję udaliśmy się na Czarną Górę (Black Mountain)
do jaskini Llygad Llwchwr (dużo spółgłosek, ale wychodzi na to, że 'w' wymawia się jak 'u', czy 'o', czy coś w okolicy).
Długość: 1.6km, deniwelacja nieznaczna.
Wejście znajduje się kilkaset metrów od drogi "polnej"
(tzn. idącej przez pole, ale równej, wyasfaltowanej, może trochę wąskiej)
przecinającej Czarną Górę. Wystarczy iść publiczną ścieżką - nie da się nie zauważyć jaskini.
Przed wejściem znajdują się znaki ostrzegawcze przypominające, że się jaskiniuje na własną odpowiedzialność.
Brzmią trochę groźnie, ale nie ma się co nimi przejmować - chodzi głównie o to,
aby właściciel terenu nie mógł być pociągnięty do odpowiedzialności za ewentualne wypadki.
Wejście do dziury znajduje się kilka metrów nad poziomem wody, na lewo od wywierzyska.
Dosyć ciasny otwór, do którego dojście jest w miarę proste (choć po bardzo wyślizganych kamieniach),
ale wyjście z niego średnio przyjemne (głową do przodu raczej nie idzie,
przy nogach do przodu nie widać zupełnie, gdzie należy stawiać stopy;
poręczówka okazała się więc dosyć przydatna).
Sama jaskinia składa się z głównego korytarza i kilku bocznych,
prowadzących do czterech sal rzecznych (river chambers).
Przez wszystkie przepływa strumień uchodzący w wywierzysku; prąd wygląda na dosyć silny.
Między salami można przejść głównym, suchym korytarzem;
dołem trzeba byłoby nurkować - sale połączone są syfonami.
W sali drugiej i trzeciej można zjechać kilka metrów do strumienia.
Nie mieliśmy jednak ze sobą szpeju, więc tam obejrzeliśmy rzekę tylko z góry.
W sali pierwszej i czwartej można zejść do wody i co prawda mieliśmy ze sobą ponton,
ale nie znając prądów, koniec końców zdecydowaliśmy się z niego nie skorzystać.
Ogólnie bardzo fajna, relaksująca dziura + miły spacer po okolicznych wzgórzach.
Llygad Llwchwr
[MJT] "Eye of the river Loughor"
[MJT] "Eye of the river Loughor"
[MJT] Na początku korytarze są wąskawe, potem się rozszerzają
[MJT] Na początku korytarze są wąskawe, potem się rozszerzają
[MJT] Czwarta Sala Rzeczna; nie widać na zdjęciu, ale woda płynęła całkiem śmiało
[MJT] Czwarta Sala Rzeczna; nie widać na zdjęciu, ale woda płynęła całkiem śmiało
[MJT] Wbrew obrazkowi, w jaskini nie jest bardzo mokro (oprócz rzeki, rzecz jasna); i całkiem ciepło - w naszych kombinezonach prawie się rozpuściliśmy
[MJT] Wbrew obrazkowi, w jaskini nie jest bardzo mokro (oprócz rzeki, rzecz jasna); i całkiem ciepło - w naszych kombinezonach prawie się rozpuściliśmy
[MUT] Wejście jest banalne, z wyjściem trochę się trzeba pomęczyć
[MUT] Wejście jest banalne, z wyjściem trochę się trzeba pomęczyć
[MJT] Jedna z sal kominkowych w siedzibie SWCC
[MJT] Jedna z sal kominkowych w siedzibie SWCC
Góra
Dostaliśmy pozwolenie, aby samodzielnie uderzyć do górnego otworu jaskini,
ale w sumie fajnie wyszło, że dwóch członków SWCC zgodziło się nas tam zabrać i oprowadzić.
Zamiast więc marnować czas na szukanie przejść (a potem na szukanie wyjścia - okolice górnego otworu
to istny labirynt), mogliśmy skupić się na oglądaniu jaskini.
Długość: 48km, deniwelacja: 308m.
Mike i Bernie zaplanowali dla nas trawers od otworu dolnego do górnego.
Jednak taki trawers to głównie zabawa w wodzie, a myśmy nie mieliśmy naszych pianek
(a i Marcia średnio lubi wodę pod ziemią). Poszliśmy więc do górnego otworu zwiedzić jego okolice.
Pierwsza część zwiedzonych przez nas partii była dosyć... wnerwiająca.
Cały czas chodzi się po głazowisku, w których najwygodniejsze przejścia są mocno wyślizgane.
Trzeba więc bardzo uważać na to, gdzie się stawia stopy.
Jest to dosyć proste na początku, ale potem, gdy człowiek jest zmęczony, zaczyna się robić niefajnie...
Zdziwiła nas dosyć niewielka ilość nacieków - choć może nie należy wyrokować
po zwiedzeniu pewnie kilku procent całej jaskini... Kilka chłopków tu czy tam,
jeden większy stalaktyt, trochę polew. Dopiero potem doszliśmy do korytarza,
w którym było trochę heliktytów (choć nie ma porównania np. z G.B.).
Natomiast fenomenalne były tam ściany czy strop pełne muszli i innych skamieniałości
(co widzieliśmy też w innych miejscach jaskini).
Dostaliśmy pozwolenie, aby samodzielnie uderzyć do górnego otworu jaskini,
ale w sumie fajnie wyszło, że dwóch członków SWCC zgodziło się nas tam zabrać i oprowadzić.
Zamiast więc marnować czas na szukanie przejść (a potem na szukanie wyjścia - okolice górnego otworu
to istny labirynt), mogliśmy skupić się na oglądaniu jaskini.
Długość: 48km, deniwelacja: 308m.
Mike i Bernie zaplanowali dla nas trawers od otworu dolnego do górnego.
Jednak taki trawers to głównie zabawa w wodzie, a myśmy nie mieliśmy naszych pianek
(a i Marcia średnio lubi wodę pod ziemią). Poszliśmy więc do górnego otworu zwiedzić jego okolice.
Pierwsza część zwiedzonych przez nas partii była dosyć... wnerwiająca.
Cały czas chodzi się po głazowisku, w których najwygodniejsze przejścia są mocno wyślizgane.
Trzeba więc bardzo uważać na to, gdzie się stawia stopy.
Jest to dosyć proste na początku, ale potem, gdy człowiek jest zmęczony, zaczyna się robić niefajnie...
Zdziwiła nas dosyć niewielka ilość nacieków - choć może nie należy wyrokować
po zwiedzeniu pewnie kilku procent całej jaskini... Kilka chłopków tu czy tam,
jeden większy stalaktyt, trochę polew. Dopiero potem doszliśmy do korytarza,
w którym było trochę heliktytów (choć nie ma porównania np. z G.B.).
Natomiast fenomenalne były tam ściany czy strop pełne muszli i innych skamieniałości
(co widzieliśmy też w innych miejscach jaskini).
Ogof Ffynnon Ddu (górny otwór)
[MJT] Przejście na pola obok chaty SWCC - ścieżka w kierunku górnego otworu OFD;
z lewej widać (nieczynny) kamieniołom z dwiema jaskiniami (z czego jedna jest środkowym otworem OFD)
[MJT] Przejście na pola obok chaty SWCC - ścieżka w kierunku górnego otworu OFD;
z lewej widać (nieczynny) kamieniołom z dwiema jaskiniami (z czego jedna jest środkowym otworem OFD)
[MJT] Widok z góry na chatę SWCC
[MJT] Widok z góry na chatę SWCC
[MJT] Marcia w drodze do górnego otworu OFD
[MJT] Marcia w drodze do górnego otworu OFD
[MJT] I już przy otworze (mniej więcej pół godziny od siedziby SWCC)
[MJT] I już przy otworze (mniej więcej pół godziny od siedziby SWCC)
[MJT] Trochę nacieków w (chyba) Gnome Passage
[MJT] Trochę nacieków w (chyba) Gnome Passage
[MJT] Choć akurat odwiedzane przez nas partie nie były jakoś super bogate w nacieki
[MJT] Choć akurat odwiedzane przez nas partie nie były jakoś super bogate w nacieki
[MJT] Ale też były i fajne miejsca
[MJT] Ale też były i fajne miejsca
[MJT] Największy tam stalaktyt - The Trident
[MJT] Największy tam stalaktyt - The Trident
[MJT] I trochę nacieków za winklem
[MJT] I trochę nacieków za winklem
[MJT] Cześć korytarzy była nader wygodna
[MJT] Cześć korytarzy była nader wygodna
[MJT] Trochę fajnych stalaktytów z krzywymi końcówkami
[MJT] Trochę fajnych stalaktytów z krzywymi końcówkami
[MJT] I bardzo ładne heliktyty
[MJT] I bardzo ładne heliktyty
[MJT] W stropie (i w niektórych ścianach) ewidentne muszle itp. resztki
[MJT] W stropie (i w niektórych ścianach) ewidentne muszle itp. resztki
[MJT] Jednak jaskinie w Mendip Hills są bogatsze naciekowo
[MJT] Jednak jaskinie w Mendip Hills są bogatsze naciekowo
[MJT] Marcia i nasi przewodnicy z SWCC: Bernie i Mike
[MJT] Marcia i nasi przewodnicy z SWCC: Bernie i Mike
[MJT] I jeszcze trochę makaroników z odrostami
[MJT] I jeszcze trochę makaroników z odrostami
[MJT] The Big Chamber Near The Entrance - ale fatalnie się chodziło po tym cholerstwie na dole
[MJT] The Big Chamber Near The Entrance - ale fatalnie się chodziło po tym cholerstwie na dole
[MJT] Ekipa przed chatą SWCC (od lewej: Trybikowa, Trybik, Bernie, Mike)
[MJT] Ekipa przed chatą SWCC (od lewej: Trybikowa, Trybik, Bernie, Mike)
Góra
Okazało się, że tego samego dnia jest jeszcze jedna para, która chętnie pójdzie z nami do tej jaskini.
Tym razem Vince i Kim zabrali nas wieczorem do otworu dolnego.
Szliśmy górną częścią meandru, którego dołem płynie już całkiem spora rzeka.
Są tam 3 czy 4 trawersy zaporęczowane na stałe metalową linką (cholera zżera błyskawicznie karabinki).
Następnie mieliśmy iść rzeką, ale Marci się to nie podobało ani trochę,
więc w dalszą drogę ruszyliśmy suchymi górnymi partiami.
Jednak ta droga jest znacznie wolniejsza - więcej ciasnych przejść, znowu głazowiska, itd.
I przy jednym czołganiu miałem drobny wypadek. Trzeba było wyjść z pionowego przejścia między głazami.
Oparłem się brzuchem o bardzo ostrą krawędź i przeniosłem cały ciężar na bebech.
Byłem spokojny, że maciek wszystko doskonale zamortyzuje, ale niestety, skała trafiła dokładnie na żebro.
Zagruchotało i... o ile w tej jaskini jeszcze mi jakoś szło, to następnego dnia ledwo mogłem się ruszać
(i tak przez następne dwa tygodnie). Na szczęście okazało się, że nic się nie złamało,
ale grotołazić już niestety nie mogłem...
Oprócz fajnych miejsc z przepływem wody była długa, pozioma i niska szczelina prowadząca
do ładnych nacieków. Większość szczelinę pokonywała czołgając się,
ale turlanie okazało się być znacznie wygodniejszą, szybszą i mniej męczącą techniką!
No, chyba że się ma worek, wtedy nie da się tego robić tak łatwo...
Okazało się, że tego samego dnia jest jeszcze jedna para, która chętnie pójdzie z nami do tej jaskini.
Tym razem Vince i Kim zabrali nas wieczorem do otworu dolnego.
Szliśmy górną częścią meandru, którego dołem płynie już całkiem spora rzeka.
Są tam 3 czy 4 trawersy zaporęczowane na stałe metalową linką (cholera zżera błyskawicznie karabinki).
Następnie mieliśmy iść rzeką, ale Marci się to nie podobało ani trochę,
więc w dalszą drogę ruszyliśmy suchymi górnymi partiami.
Jednak ta droga jest znacznie wolniejsza - więcej ciasnych przejść, znowu głazowiska, itd.
I przy jednym czołganiu miałem drobny wypadek. Trzeba było wyjść z pionowego przejścia między głazami.
Oparłem się brzuchem o bardzo ostrą krawędź i przeniosłem cały ciężar na bebech.
Byłem spokojny, że maciek wszystko doskonale zamortyzuje, ale niestety, skała trafiła dokładnie na żebro.
Zagruchotało i... o ile w tej jaskini jeszcze mi jakoś szło, to następnego dnia ledwo mogłem się ruszać
(i tak przez następne dwa tygodnie). Na szczęście okazało się, że nic się nie złamało,
ale grotołazić już niestety nie mogłem...
Oprócz fajnych miejsc z przepływem wody była długa, pozioma i niska szczelina prowadząca
do ładnych nacieków. Większość szczelinę pokonywała czołgając się,
ale turlanie okazało się być znacznie wygodniejszą, szybszą i mniej męczącą techniką!
No, chyba że się ma worek, wtedy nie da się tego robić tak łatwo...
Ogof Ffynnon Ddu (dolny otwór)
[MJT] Przed otworem - tym razem oprowadzą nas Vince z Kim
[MJT] Przed otworem - tym razem oprowadzą nas Vince z Kim
[MJT] Na początku trzeba kawałek przejść, łącznie z trawersami, ale tam nie było czasu na zdjęcia.
Potem doszliśmy do sali Roundabout z całą serią fajnych nacieków.
[MJT] Na początku trzeba kawałek przejść, łącznie z trawersami, ale tam nie było czasu na zdjęcia.
Potem doszliśmy do sali Roundabout z całą serią fajnych nacieków.
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT] "Zgięte kolana" i "Baletnica" - charakterystyczne formacje
[MJT] "Zgięte kolana" i "Baletnica" - charakterystyczne formacje
[MJT] Ostra, bardzo ciemna skała; korytarz bywa zalewany!
[MJT] Ostra, bardzo ciemna skała; korytarz bywa zalewany!
[MJT] Doszliśmy do głównego nurtu rzeki
[MJT] Doszliśmy do głównego nurtu rzeki
[MJT] Największa sala w okolicy
[MJT] Największa sala w okolicy
[MJT] Chcieli nas wysłać do Szybu Śmierci (Pant Marw) zamiast do Obszernego Szybu (Pant Mawr)...
[MJT] Chcieli nas wysłać do Szybu Śmierci (Pant Marw) zamiast do Obszernego Szybu (Pant Mawr)...
Góra
Nie mogąc więcej jaskiniować zdecydowaliśmy się i tak pojechać do Yorkshire,
aby chociaż zobaczyć kawałek kraju i nawiązać kontakt z lokalnym klubem.
Bardzo chcieliśmy tu pojaskiniować - masa jaskiń linowych
(a raczej, masa otworów pionowych do głównego systemu okolicy - Lancaster-Ease Gill Cave System).
Skończyło się na tym, że odwiedziliśmy tylko kilka otworów niedaleko chaty
Red Rose Cave & Pothole Club.
W chacie klubu jest bardzo przyjemnie i czysto, choć mogliby trochę odremontować prysznice.
Ogólnie dostępne są opisy okolicznych jaskiń (zarówno szkice techniczne jak i książki z opisami dziur).
Inna rzecz, że na sieci jest
dosyć obszerny opis systemu.
Nie mogąc więcej jaskiniować zdecydowaliśmy się i tak pojechać do Yorkshire,
aby chociaż zobaczyć kawałek kraju i nawiązać kontakt z lokalnym klubem.
Bardzo chcieliśmy tu pojaskiniować - masa jaskiń linowych
(a raczej, masa otworów pionowych do głównego systemu okolicy - Lancaster-Ease Gill Cave System).
Skończyło się na tym, że odwiedziliśmy tylko kilka otworów niedaleko chaty
Red Rose Cave & Pothole Club.
W chacie klubu jest bardzo przyjemnie i czysto, choć mogliby trochę odremontować prysznice.
Ogólnie dostępne są opisy okolicznych jaskiń (zarówno szkice techniczne jak i książki z opisami dziur).
Inna rzecz, że na sieci jest
dosyć obszerny opis systemu.
Yorkshire Dales
[MJT] Wejście do Bull Pot of the Witches - 5 minut od chaty RRCPC
[MJT] Wejście do Bull Pot of the Witches - 5 minut od chaty RRCPC
[MJT] Druga jaskinia tuż obok; w tle - chata RRCPC
[MJT] Druga jaskinia tuż obok; w tle - chata RRCPC
[MJT] Okoliczne wygwizdowie
[MJT] Okoliczne wygwizdowie
[MJT] Ścieżka w górę wąwozu prowadzącego do RRCPC
[MJT] Ścieżka w górę wąwozu prowadzącego do RRCPC
[MJT] Jeszcze jedna dziura po drodze...
[MJT] Jeszcze jedna dziura po drodze...
[MJT] Widok na wzgórza niedaleko RRCPC
[MJT] Widok na wzgórza niedaleko RRCPC
[MJT] Chata RRCPC (w części to ruina)
[MJT] Chata RRCPC (w części to ruina)
[MJT] Nie wyglądało to zachęcająco...
[MJT] Nie wyglądało to zachęcająco...
[MJT] Chata RRCPC od strony odnowionej
[MJT] Chata RRCPC od strony odnowionej
[MJT] Miejsce obok chaty do czyszczenia lin
[MJT] Miejsce obok chaty do czyszczenia lin
[MJT] Kłania się Bareja; czytamy przewodniki po okolicznych jaskiniach (3 tomy)
[MJT] Kłania się Bareja; czytamy przewodniki po okolicznych jaskiniach (3 tomy)
Góra
|