I pierwszy nasz nurek w prawdziwej jaskini
(nurek na
Nowej Zelandii nie liczy się o tyle,
że tam w całej jaskini można było wyjść ponad lustro wody).
Ta to prawdziwa dziura, ze stalaktytami zanurzonymi pod wodę.
Ale bezpieczna ze względu na to, że tak naprawdę składała się z czterech komór,
a w każdej można było wyjść na powierzchnię do powietrznego bąbla.
Same zaś komory połączone były krótkimi (kilkumetrowymi)
korytarzami schodzącymi pod wodę.
Generalnie niesamowity nurek - trochę tłoczno (jaskinia niezbyt wielka), bardzo gorąco nad wodą,
ale odbijające się skały i stalaktyty od spodniej powierzchni wody...
Przepiękne!
Dno pokryte jest bardzo drobnym osadem (kreda?), który podnosi się przy najdrobniejszym muśnięciu
czy machnięciu płetwą. Bardzo łatwo więc o zamulenie wody.
Szczególnie gdy inni pływają ciągając partnerów po dnie!
(nie żartujemy - dokładnie tak "nurkowała" grupa z Japonii).