Druga wycieczka nurkowa, z naszym klubem z Newbury (Newbury Sub-Aqua Club), w okolice granicy angielsko-szkockiej -
tym razem do Eyemouth (już w Szkocji).
W sumie nurki podobne to tych z wysp Farne, tylko mniej fok (a te co były - nieco mniej przyjacielskie).
Miejsca:
Szczegóły:
Wyjątkowo bezproblemowy dojazd - przez całą Anglię, ale ze szczęśliwym ominięciem chyba wszystkich korków.
A był to piątek przed długim łikendem!
Ale po doświadczeniach z poprzedniego wypadu w te okolice, zdecydowaliśmy się wyjechać z Newbury w okolicach południa.
No i na miejscu byliśmy raptem po 6 godzinach;
inni wyjeżdżając nawet godzinę później musieli już liczyć się z dodatkową godziną lub dwiema "jazdy"...
Wyjątkowo bezproblemowy dojazd - przez całą Anglię, ale ze szczęśliwym ominięciem chyba wszystkich korków.
A był to piątek przed długim łikendem!
Ale po doświadczeniach z poprzedniego wypadu w te okolice, zdecydowaliśmy się wyjechać z Newbury w okolicach południa.
No i na miejscu byliśmy raptem po 6 godzinach;
inni wyjeżdżając nawet godzinę później musieli już liczyć się z dodatkową godziną lub dwiema "jazdy"...
Dzień 1 - dojazd
[MJT] Zaciszny port w Eyemouth
[MJT] Zaciszny port w Eyemouth
[MJT] Plaża miejska - zorganizowaliśmy tam grilla któregoś wieczora
[MJT] Plaża miejska - zorganizowaliśmy tam grilla któregoś wieczora
Góra
Isle of May jest szkocką wysepką leżącą u ujścia zatoki Firth of Forth, jakieś 8 km od lądu.
Jest parkiem narodowym i można tam spotkać mnóstwo ptactwa (m.in. "Pufki" :-)), no i foki.
Zapowiadało się więc całkiem przyjemnie.
A wybraliśmy to miejsce, jako że wybrzeże wschodnie było trochę zbyt wzburzone.
I zamiast tłuc się tam niepotrzebnie łódką aż z Eyemouth,
tylko kapitan płynął łódką- a reszta ekipa zapakowała się w fury i ruszyła do przystani w Dumbar
(nota bene, firma Marine Quest z Eyemouth (baza, noclegi) z łódką Silver Star, z windą).
Bardzo wygodny parking przy miejskim basenie; z dobrym dojściem do portu.
Trochę nas przewiało gdy czekaliśmy na łódkę...
Pierwszy nurek planowany był na wraku trawlera Primrose.
Kapitan opuścił szota, po czym musieliśmy chwilę zaczekać na przerwę między pływami.
Po jakimś czasie, do wody weszła pierwsza para. I wyszła równie szybko.
Okazało się, że to nie przerwa między pływami, tylko pływająca bojka, która nawet nie dotknęła dna.
Więc, w sumie, cały czas pływała przy "zerowych" prądach...
No dobra, w końcu kapitan znalazł wrak.
I byliśmy jedną z pierwszych par w wodzie.
Niestety, okazało się, że prąd teraz jest całkiem silny - powiewaliśmy na szocie niczym flagi.
I nawet dosyć średnio szło nam same opuszczanie się do wraku - ciężka robota.
Na dole doszliśmy do wniosku, że nie bardzo chcemy spuszczać z oczu linę do bojki.
Biorą pod uwagę słabą widoczność, oznaczało to, że możemy "zwiedzić" jakieś 4 metry kwadratowe wraku...
(Później słyszeliśmy, że następnego dnia jacyś nurkowie zdecydowali się na nurka w dryfie -
no i że wywiało ich na ponad półtora kilometra od wraku...)
Druga w górę nie była wcale łatwiejsza; niektórzy narzekali, że tak mocno musieli trzymać linę,
przez co ścięgna w ramieniu mocno się napinały, że woda zaczynała przeciekać przez uszczelki rękawa!
Na szocie osadzały się też długie parzydełka meduz - kilka osób, w tym Marcia, zostało trochę poparzonych.
Więc, w sumie, niezbyt rewelacyjny nurek...
Drugiego nurka mieliśmy przy ścianie wyspy. I ten okazał się znacznie spokojniejszy
i nawet trochę interesujący. Nawet foka do nas podpłynęła, żeby się trochę pobawić.
I spróbować ugryźć Seana w dupę. :-)
Isle of May jest szkocką wysepką leżącą u ujścia zatoki Firth of Forth, jakieś 8 km od lądu.
Jest parkiem narodowym i można tam spotkać mnóstwo ptactwa (m.in. "Pufki" :-)), no i foki.
Zapowiadało się więc całkiem przyjemnie.
A wybraliśmy to miejsce, jako że wybrzeże wschodnie było trochę zbyt wzburzone.
I zamiast tłuc się tam niepotrzebnie łódką aż z Eyemouth,
tylko kapitan płynął łódką- a reszta ekipa zapakowała się w fury i ruszyła do przystani w Dumbar
(nota bene, firma Marine Quest z Eyemouth (baza, noclegi) z łódką Silver Star, z windą).
Bardzo wygodny parking przy miejskim basenie; z dobrym dojściem do portu.
Trochę nas przewiało gdy czekaliśmy na łódkę...
Pierwszy nurek planowany był na wraku trawlera Primrose.
Kapitan opuścił szota, po czym musieliśmy chwilę zaczekać na przerwę między pływami.
Po jakimś czasie, do wody weszła pierwsza para. I wyszła równie szybko.
Okazało się, że to nie przerwa między pływami, tylko pływająca bojka, która nawet nie dotknęła dna.
Więc, w sumie, cały czas pływała przy "zerowych" prądach...
No dobra, w końcu kapitan znalazł wrak.
I byliśmy jedną z pierwszych par w wodzie.
Niestety, okazało się, że prąd teraz jest całkiem silny - powiewaliśmy na szocie niczym flagi.
I nawet dosyć średnio szło nam same opuszczanie się do wraku - ciężka robota.
Na dole doszliśmy do wniosku, że nie bardzo chcemy spuszczać z oczu linę do bojki.
Biorą pod uwagę słabą widoczność, oznaczało to, że możemy "zwiedzić" jakieś 4 metry kwadratowe wraku...
(Później słyszeliśmy, że następnego dnia jacyś nurkowie zdecydowali się na nurka w dryfie -
no i że wywiało ich na ponad półtora kilometra od wraku...)
Druga w górę nie była wcale łatwiejsza; niektórzy narzekali, że tak mocno musieli trzymać linę,
przez co ścięgna w ramieniu mocno się napinały, że woda zaczynała przeciekać przez uszczelki rękawa!
Na szocie osadzały się też długie parzydełka meduz - kilka osób, w tym Marcia, zostało trochę poparzonych.
Więc, w sumie, niezbyt rewelacyjny nurek...
Drugiego nurka mieliśmy przy ścianie wyspy. I ten okazał się znacznie spokojniejszy
i nawet trochę interesujący. Nawet foka do nas podpłynęła, żeby się trochę pobawić.
I spróbować ugryźć Seana w dupę. :-)
Dzień 2 - Isle of May: wrak Primrose (1904) i nurek przy ścianie wyspy
[MJT] Port w Dumbar
[MJT] Port w Dumbar
[MJT] Czekamy na uspokojenie się prądów między pływami...
[MJT] Czekamy na uspokojenie się prądów między pływami...
[MJT] Wyspy bardzo podobne do wysp Farne
[MJT] Wyspy bardzo podobne do wysp Farne
[MJT] Mieliśmy trochę gości
[MJT] Mieliśmy trochę gości
[MJT] To już nurek przy ścianie - z wraku nie ma żadnych zdjęć...
[MJT] To już nurek przy ścianie - z wraku nie ma żadnych zdjęć...
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT] Foka stara się złapać Seana
[MJT] Foka stara się złapać Seana
[MJT] Potem zainteresowała się aparatem
[MJT] Potem zainteresowała się aparatem
[MJT]
[MJT]
[MJT] Niezła syrenka, nieprawdaż?
[MJT] Niezła syrenka, nieprawdaż?
[MJT] Bardzo się zainteresowała aparatem...
[MJT] Bardzo się zainteresowała aparatem...
[MJT] Trzeba było założyć kaski - w celu ochrony przed nurkującymi ptakami
[MJT] Trzeba było założyć kaski - w celu ochrony przed nurkującymi ptakami
[MJT] Krab jadalny (taka nazwa)
[MJT] Krab jadalny (taka nazwa)
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
Góra
Trzeciego dnia pogoda się mocno skiepściła - ruszyliśmy w trasę, w głąb Szkocji.
Pojechaliśmy do parku narodowego Loch Lomond and the Trossachs - zobaczyć trochę szkockich gór,
wodospadów i... loch. ;-)
A wieczorem cała grupa zrobiła sobie bardzo przyjemnego grilla na plaży miejskiej.
Trzeciego dnia pogoda się mocno skiepściła - ruszyliśmy w trasę, w głąb Szkocji.
Pojechaliśmy do parku narodowego Loch Lomond and the Trossachs - zobaczyć trochę szkockich gór,
wodospadów i... loch. ;-)
A wieczorem cała grupa zrobiła sobie bardzo przyjemnego grilla na plaży miejskiej.
Dzień 3 - Park narodowy Loch Lomond and the Trossachs
[MJT]
[MJT]
[MJT] Loch Lubnaig
[MJT] Loch Lubnaig
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT] Rzeka Dochart
[MJT] Rzeka Dochart
[MJT]
[MJT]
[MJT] Wodospady Falloch
[MJT] Wodospady Falloch
[MJT] Z powrotem w Eyemouth
[MJT] Z powrotem w Eyemouth
[MJT]
[MJT]
Góra
Z początku dnia pogoda nadal wyglądała na niepewną, ale po południu miało się już rozpogodzić.
Więc najpierw pojechaliśmy na małą wycieczkę, w drodze do drugiego portu startowego - w North Berwick.
Najpierw zamek Tantallon - całkiem wysokie mury, na skarpie (część zamku już skończyła w morzu).
Przepiękne widoki, nawet interesująca architektura.
Tylko czasu trochę mało...
W North Berwick niestety są problemy z zaparkowaniem niedaleko portu.
Nic sobie jednak z tego nie robiąc, na głupa wjechaliśmy w jakieś wolne miejsce.
Nie można było tam stawać, więc spytaliśmy szefa, czy wyjątkowo możemy tu furę zostawić.
Bardzo miły szef portu ruszył swój wózek z normalnego miejsca i mogliśmy tam spokojnie stanąć.
Więc, przyjechaliśmy ostatni, a mieliśmy najlepsze miejsce - budząc zazdrość całej ekipy. :-)
Ruszyliśmy w kierunku wraku Phaeacian - sklasyfikowany jako stalowy parowiec,
zatonął wskutek kolizji z brytyjskim super tankowcem San Zotico w 1943r.
Obecnie leży na dnie na głębokości ok. 30m.
Tym razem zejście bez większych przygód, choć nadal pływaliśmy w niezłym prądzie.
Wrak składa się z dwóch sporych części, a szot wylądował mniej więcej pośrodku.
Dobra więc miejscówka na rozpoczęcie zwiedzania.
Niestety, mało zdjęć - a to przez średnią widoczność.
I przez prąd / falowanie, które szalenie utrudniały robienie fotek...
Drugi nurek był przy wyspie Craigleith - gdy weszliśmy do wody, od razu porwał nas prąd.
Nie było szans na fotki, trzeba było nawet wykazać się niezłym refleksem, żeby cokolwiek zobaczyć.
Już myśleliśmy, że nurek spisany na straty, gdy na "zawietrznej" prądy zupełnie się uspokoiły.
Można było zacząć się relaksować i podziwiać życie (głównie wielonogie).
I to już był prawie koniec przygody; ekipa jeszcze miała jeden dzień nurkowy,
ale ponieważ nie czuliśmy się najlepiej, a miały być to głębokie nurki, zrezygnowaliśmy.
Na spokojnie wróciliśmy do domu i w końcu trochę odpoczęliśmy.
Te wyjazdy nurkowe to zupełnie jak obozy sportowe... ;-)
Z początku dnia pogoda nadal wyglądała na niepewną, ale po południu miało się już rozpogodzić.
Więc najpierw pojechaliśmy na małą wycieczkę, w drodze do drugiego portu startowego - w North Berwick.
Najpierw zamek Tantallon - całkiem wysokie mury, na skarpie (część zamku już skończyła w morzu).
Przepiękne widoki, nawet interesująca architektura.
Tylko czasu trochę mało...
W North Berwick niestety są problemy z zaparkowaniem niedaleko portu.
Nic sobie jednak z tego nie robiąc, na głupa wjechaliśmy w jakieś wolne miejsce.
Nie można było tam stawać, więc spytaliśmy szefa, czy wyjątkowo możemy tu furę zostawić.
Bardzo miły szef portu ruszył swój wózek z normalnego miejsca i mogliśmy tam spokojnie stanąć.
Więc, przyjechaliśmy ostatni, a mieliśmy najlepsze miejsce - budząc zazdrość całej ekipy. :-)
Ruszyliśmy w kierunku wraku Phaeacian - sklasyfikowany jako stalowy parowiec,
zatonął wskutek kolizji z brytyjskim super tankowcem San Zotico w 1943r.
Obecnie leży na dnie na głębokości ok. 30m.
Tym razem zejście bez większych przygód, choć nadal pływaliśmy w niezłym prądzie.
Wrak składa się z dwóch sporych części, a szot wylądował mniej więcej pośrodku.
Dobra więc miejscówka na rozpoczęcie zwiedzania.
Niestety, mało zdjęć - a to przez średnią widoczność.
I przez prąd / falowanie, które szalenie utrudniały robienie fotek...
Drugi nurek był przy wyspie Craigleith - gdy weszliśmy do wody, od razu porwał nas prąd.
Nie było szans na fotki, trzeba było nawet wykazać się niezłym refleksem, żeby cokolwiek zobaczyć.
Już myśleliśmy, że nurek spisany na straty, gdy na "zawietrznej" prądy zupełnie się uspokoiły.
Można było zacząć się relaksować i podziwiać życie (głównie wielonogie).
I to już był prawie koniec przygody; ekipa jeszcze miała jeden dzień nurkowy,
ale ponieważ nie czuliśmy się najlepiej, a miały być to głębokie nurki, zrezygnowaliśmy.
Na spokojnie wróciliśmy do domu i w końcu trochę odpoczęliśmy.
Te wyjazdy nurkowe to zupełnie jak obozy sportowe... ;-)
Dzień 4 - Firth of Forth: wrak Phaeacian (1943) i wyspa Craigleith
[MJT] Zamek Tantallon
[MJT] Zamek Tantallon
[MJT]
[MJT]
[MJT] Skała Bass, w tle - wyspa May
[MJT] Skała Bass, w tle - wyspa May
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT] Zdjęcie z murów - całkiem wysokich
[MJT] Zdjęcie z murów - całkiem wysokich
[MJT] Port w North Berwick
[MJT] Port w North Berwick
[MJT]
[MJT]
[MJT] Meduza niebieska - tymi się parzyliśmy
[MJT] Meduza niebieska - tymi się parzyliśmy
[MJT] Życie na wraku Phaeacian
[MJT] Życie na wraku Phaeacian
[MJT] Ryba maślana (butterfish) - nazwana tak dzięki śliskiej, ponoć, skórze; oficjalna nazwa: ostropłetwiec (Pholis gunnellus)
[MJT] Ryba maślana (butterfish) - nazwana tak dzięki śliskiej, ponoć, skórze; oficjalna nazwa: ostropłetwiec (Pholis gunnellus)
[MJT] Homar zwyczajny - to już drugi nurek, po uspokojeniu się prądu
[MJT] Homar zwyczajny - to już drugi nurek, po uspokojeniu się prądu
[MJT]
[MJT]
[MJT] Ta meduza miała drobne problemy z orientacją
[MJT] Ta meduza miała drobne problemy z orientacją
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
[MJT]
Góra
|