Przed wypadem na
Bałtyk pożyczyliśmy pełne flaszki
co by oblookać dno jeziora
Gaładuś.
Weszliśmy do wody ze wschodniego wybrzeża (południowy koniec Dusznicy),
mniej więcej na wysokości północnego końca wyspy.
Płynęliśmy circa about na północny zachód, gdzie dno schodzi do mniej więcej 20-kilku metrów.
Widoczność nad termokliną standardowa (kilka metrów).
Przy brzegu zielono, trochę roślin.
Dno zaczęło schodzić w dół i na jakiś 10-12 metrach wpłynęliśmy w znacznie zimniejszą wodę.
Widoczność bardzo się poprawiła (naście metrów), niestety musieliśmy zostać na tej głębokości -
Marcia miała problemy z przedmuchaniem uszu.
Płynęliśmy jeszcze kilkanaście metrów dopóki nie straciliśmy z widoku dna; wtedy zawróciliśmy.
Jednak nie ma czego żałować - pustynia, po prostu.
Jednak nurek ciekawy, bo: często tam pływamy powierzchniowo (i zawsze chce się wiedzieć, co jest poniżej)
i, w drodze powrotnej, trzeba było trafić we właściwy pomost (schowany wśród trzcin).
Nie wyszło tak źle - nawigując, pomyliłem się tylko o jeden. :-)
Zdjęć, niestety, za wiele nie ma - ciągle mam problemy z zestawem Ikelite do Canona G11 (z lampą DS 51).
W sumie zestawu nie polecam - zdjęcia często totalnie przepalone (w sensie prawie białe),
duże problemy z uruchamianiem lampy... Na Gaładusi to jeszcze niewielki problem (mało okazji do robienia zdjęć),
ale na innych wyjazdach zestaw ten już totalnie mnie wkurza.
Pomoc z fotopodwodna.pl (gdzie kupiłem sprzęt) minimalistyczna....