Strasznie byłem ciekaw tej jaskini - wiele razy już o niej słyszałem i czytałem.
Od razu, więc, zdecydowałem się dołączyć do grupy, która zaplanowała wieczorowo-nocne jej odwiedzenie.
Podejście pod Kominiarski Wierch poszło całkiem sprawnie - bardzo przyjemna wycieczka.
Natomiast, gdy już doszliśmy na góry, rozpoczęły się poszukiwania otworu (jako że nikogo z nas jeszcze tu nie było).
Po ponad godzinie łażenia po trawie i krzakach zaczęło się powoli ściemniać
i szanse na wejście do dziury zaczęły szybko spadać.
Na szczęście, będąc trochę wyżej niż inni, znalazłem w końcu delikatnie wydeptaną ścieżkę.
Okazało się, że prowadzi do otworu, który jednak był dobrych kilkaset metrów dalej niż wszyscy sądzili.
Szybkie przebieranko i już byliśmy w środku.
Generalnie widać, że jaskinia jest mało chodzona. Układ korytarzy jest bardzo ciekawy,
ale mocno skomplikowany - najwięcej trudności mieliśmy z nawigacją (mimo, że posiadaliśmy mapę z inwentarza).
To w dół. W górę, natomiast, najbardziej dawały się we znaki: wczesno-ranna godzina i zaciski.
Z jednym pionowym zaciskiem musiałem się sporo namęczyć (a jaki łatwy był w dół!).
Drugi to w zasadzie nie zacisk, tylko przy przechodzeniu zaczepiłem uprzężą o wystającą skałę.
Jakoś trudno było mi zejść w dół, więc rozpiąłem uprząż mając nadzieję ją zabrać po wyjściu.
Niestety, wcale to sytuacji nie poprawiło - zaklinowała się na nogach...
Ale w końcu udało mi się jakoś z tego wyszarpać.
W sumie doszliśmy do Bazyliki, choć plany były nieco bardziej ambitne.
Ale chyba jak na pierwszy raz w takiej jaskini to nie tak wcale źle
(zresztą, doświadczenie nasze, przynajmniej 60% grupy, też jeszcze nie było największe).
Jednak nocne przejścia nie są najfajniejszą rzeczą - gdzieś wspinając się
prawie przysnąłem (tak gdzieś w okolicach 3:00 rano), co oczywiście
nie jest zachowaniem najbezpieczniejszym z możliwych.
Zresztą, w ogóle nie ma się ochoty na wiele, czy to oglądanie jaskini, czy szukanie przejść, itp.
Albo np. na deporęczowanie mocno zaciśniętych węzłów - tragedia.
Wracaliśmy przez Stoły a następnie Doliną Lejową - nigdy ta dolina jeszcze mi się tak nie dłużyła;
człowiek chce tu do łóżka jak najszybciej, a tu kolejny zakręt, i kolejny, i kolejny... :-)
Po powrocie od razu uderzyliśmy w kimę; jednak po kilku raptem godzinach obudziliśmy się
rześcy i gotowi do akcji... powrotu do Stolycy.
Strasznie byłem ciekaw tej jaskini - wiele razy już o niej słyszałem i czytałem.
Od razu, więc, zdecydowałem się dołączyć do grupy, która zaplanowała wieczorowo-nocne jej odwiedzenie.
Podejście pod Kominiarski Wierch poszło całkiem sprawnie - bardzo przyjemna wycieczka.
Natomiast, gdy już doszliśmy na góry, rozpoczęły się poszukiwania otworu (jako że nikogo z nas jeszcze tu nie było).
Po ponad godzinie łażenia po trawie i krzakach zaczęło się powoli ściemniać
i szanse na wejście do dziury zaczęły szybko spadać.
Na szczęście, będąc trochę wyżej niż inni, znalazłem w końcu delikatnie wydeptaną ścieżkę.
Okazało się, że prowadzi do otworu, który jednak był dobrych kilkaset metrów dalej niż wszyscy sądzili.
Szybkie przebieranko i już byliśmy w środku.
Generalnie widać, że jaskinia jest mało chodzona. Układ korytarzy jest bardzo ciekawy,
ale mocno skomplikowany - najwięcej trudności mieliśmy z nawigacją (mimo, że posiadaliśmy mapę z inwentarza).
To w dół. W górę, natomiast, najbardziej dawały się we znaki: wczesno-ranna godzina i zaciski.
Z jednym pionowym zaciskiem musiałem się sporo namęczyć (a jaki łatwy był w dół!).
Drugi to w zasadzie nie zacisk, tylko przy przechodzeniu zaczepiłem uprzężą o wystającą skałę.
Jakoś trudno było mi zejść w dół, więc rozpiąłem uprząż mając nadzieję ją zabrać po wyjściu.
Niestety, wcale to sytuacji nie poprawiło - zaklinowała się na nogach...
Ale w końcu udało mi się jakoś z tego wyszarpać.
W sumie doszliśmy do Bazyliki, choć plany były nieco bardziej ambitne.
Ale chyba jak na pierwszy raz w takiej jaskini to nie tak wcale źle
(zresztą, doświadczenie nasze, przynajmniej 60% grupy, też jeszcze nie było największe).
Jednak nocne przejścia nie są najfajniejszą rzeczą - gdzieś wspinając się
prawie przysnąłem (tak gdzieś w okolicach 3:00 rano), co oczywiście
nie jest zachowaniem najbezpieczniejszym z możliwych.
Zresztą, w ogóle nie ma się ochoty na wiele, czy to oglądanie jaskini, czy szukanie przejść, itp.
Albo np. na deporęczowanie mocno zaciśniętych węzłów - tragedia.
Wracaliśmy przez Stoły a następnie Doliną Lejową - nigdy ta dolina jeszcze mi się tak nie dłużyła;
człowiek chce tu do łóżka jak najszybciej, a tu kolejny zakręt, i kolejny, i kolejny... :-)
Po powrocie od razu uderzyliśmy w kimę; jednak po kilku raptem godzinach obudziliśmy się
rześcy i gotowi do akcji... powrotu do Stolycy.
2004-06-26 Bańdzioch Kominiarski
Sprawdź też opis jaskini na stronie Epimenides.
[MJT] Gotowanie sprzętu przed wyjściem (baza u P. Glizdy)
[MJT] Gotowanie sprzętu przed wyjściem (baza u P. Glizdy)
[MJT] Ostatni posiłek przed wieczornym wyjściem w góry
[MJT] Ostatni posiłek przed wieczornym wyjściem w góry
[MJT] W drodze...
[MJT] W drodze...
[MUT] Krótki odpoczynek z widokiem na Organy i Ciemniak
[MUT] Krótki odpoczynek z widokiem na Organy i Ciemniak
[MJT] Krótki odpoczynek (ale gdzie???)
[MJT] Krótki odpoczynek (ale gdzie???)
[MJT] Fiodorowi ewidentnie czegoś brakuje w jego życiu erotycznym...
[MJT] Fiodorowi ewidentnie czegoś brakuje w jego życiu erotycznym...
[MJT] W Bazylice
[MJT] W Bazylice
[MJT] Wyjście z Bazyliki
[MJT] Wyjście z Bazyliki
[MJT] Rano na powierzchni - i taka katorga dla oczu!
[MJT] Rano na powierzchni - i taka katorga dla oczu!
[MUT] Wbrew pozorom, było bardzo fajnie
[MUT] Wbrew pozorom, było bardzo fajnie
Góra
|